Siódmego lipca ubiegłego roku poranek był wręcz sielankowy. Nic nie zapowiadało dramatycznych wydarzeń, które miały rozegrać się w ciągu kilku nadchodzących dni na terenie najdalszego z krajów Monarchii – Vorarlbergu.
„Operacja Triskelion” – bo taką właśnie nazwą te wypadki określa K.u K Armee, rozpoczęła się tego dnia nad ranem pod pretekstem „dwudniowych ćwiczeń, mających na celu zwiększenie naszej operatywności w warunkach miejskich” . Już samo to powinno budzić wątpliwości P.T. Czytelników; z jakimi to mianowicie wrogami Strzelcy Tyrolscy mieliby się ścierać w warunkach miejskich? Przecież to niepodobna aby C.i K. Siła Zbrojna szykowała się do walk z ludnością cywilną, prawda? Prawda…?
Ale nie uprzedzajmy faktów.
Z lakonicznych komunikatów które na użytek Sztabu Generalnego publikował Oberstleutnant Joerg, wyłania się stopniowa eskalacja wypadków:
Jak więc wynika z własnej relacji pułkownika, Strzelcy Tyrolscy na podstawie tajnych rozkazów, pochodzących z nieznanego źródła, udali się w dużej sile do Vorarlbergu, zaś po przybyciu na miejsce rozpoczęli swoje działania od rozbrojenia wewnętrznych, austrowęgierskich służb porządkowych. Już sam ten fakt, że regularne oddziały K.u K. Armee są wykorzystywane nie do obrony granic Monarchii, ale do tajemniczych operacji militarnych na jej terytorium budzić powinien niepokój. A to był dopiero początek Dramatu w Vorarlbergu.
Po zajęciu Bludenz i wprowadzeniu na jego terenie de facto stanu wojennego, wojska pułkownika Joerga posuwały się dalej w głąb kraju. Kolejnego dnia dwie inne grupy żołnierzy wkroczyły do miasta Feldkirch. Ich modus operandi był identyczny – wkroczyć, rozbroić lokanych żandarmów, zamknąć wszystkie drogi wyjazdu z miasta, wprowadzić godzinę policyjną. Prawdziwy dramat jednak miał rozegrać się nazajutrz…
Kilka minut po godzinie 18. żołnierze Gruppe C wkroczyli do Bregenz. Z początku pokojowe działania zmieniły się w starcia uliczne pomiędzy żołnierzami a najwidoczniej zdezorientowanymi żandarmami. Wieści przekazywane do Sztabu mówiły o dwóch rannych żołnierzach, trzech rannych żandarmach oraz pięciu zabitych cywilach, którzy przez przypadek znaleźli się na linii ognia. Na chwilę obecną sytuacja w połowie miasta jest opanowana. Żołnierze zajęli urząd miejski, stadion K.F. Bregenz (czemu przeciwny był Oberstleutnant Jorg, ale wiadomo – jak rozkaz, to rozkaz) oraz drogi wylotowe z miasta od strony południowej. Sytuacja jest rozwojowa.
Meldunek z godz. 20 dnia 8 lipca
Trudno stwierdzić co budzi w tym meldunku większą grozę: czy fakt że wojsko Najjaśniejszego Pana otworzyło ogień do własnych rodaków, to że zginęło pięcioro postronnych osób, czy może wreszcie lakoniczny, suchy ton w jakim Joerg o tym pisze. Nie znać w tym raporcie żadnej skruchy, ba! Jakiegokolwiek stosunku do tych wydarzeń – jest tylko buchalteria…
Dziś, drogi czytelniku, kiedy od opisanych powyżej wydarzeń minął przeszło rok, o „Operacji Triskelion” nadal nie wiemy w zasadzie nic; można wręcz odnieść wrażenie, że każda zdobyta odpowiedź tylko mnoży liczbę pytań. Kto zlecił doborowym oddziałom Armii tę operację? Jakie były jej cele? Czy zostały osiągnięte? Co w zasadzie dzieje się obecnie w Vorarlbergu? Na te i inne pytania odpowiedzi szukał nasz reporter; wyniki naszego śledztwa w tej sprawie przedstawimy w kolejnym wydaniu specjalnym.