Eldorat, 17 stycznia 1921r.
Kolejna już edycja rajdów zakończona. Rajdowe Mistrzostwa Austro-Węgier to wydarzenie bez precedensu. Łączy narody, nie dzieli, ale i wzbudza ogromne pokłady adrenaliny u wszystkich zainteresowanych taką formą rywalizacji…
Tym razem rajdowcy mieli do pokonania dziewięć OS’ów ze startem w teutońskim Srebrnym Rogu, a metą w sclavińskim Eldoracie. I choć bez kontrowersji politycznych przed samymi zawodami się nie odbyło, to prócz wydarzeń czysto sporotwych na trasie obyło się bez żadnych protestów.
Wracajmy jednak do tego co było najważniejsze-wyścig!
Przez trzy dni, od 15 do 17 stycznia 1921 roku na teutońskich wyspach i sclavińskim półwyspie toczyły się dla kierowców zmagania, nie tylko z trasą rajdu, ale i z własnymi słabościami oraz mankamentami maszyn, które prowadzili. Czwarte wydarzenie z serii RMAW (sezon I liczy 5 imprez) to Rajd Lwa i Jednorożca, ku czci symboli narodowych państw, po których trasa przebiegała. Na starcie stanęło niemalże dwudziestu śmiałków. Nie ukończyło zaledwie dwóch. Jeden z pobudek politycznych, co chyba było jedynyniesymbolicznym incydentem w konflikcie sarmacko-sclavińskim, a drugi z powodów technicznych był zobowiązany do wycofania się z dalszych zmagań.
Początkowa rywalizacja, przyćmiona została przez brak udziału dotychczasowego lidera klasyfikacji generalnej, Henryka von Groca, który poniósł v-śmierć pod koniec zeszego roku… Szybko jednak kierowcy zmuszeni byli do skupienia się na rywalizacji i pogoni za… zwycięzcą z Rajdu Leocji, Helwetykiem Romańskim… Ten niezwykle rutynowany rajdowiec od samego startu wypracował sobie taką przewagę, że nie oddał jej do końca rywalizacji. Był bezkonkurencyjny. Posądzano go nawet w kuluarach o stosowanie dopingu w postaci oddawania moczu na bieżnik kół swojego pojazdu, ale organizatorzy nie doszukali się żadnych uchybień. Nawet próby wykorzystania „łyku doświadczenia” (pierwszy raz w historii) przez Joannnę Izabelę spełzły na niczym i członkini zespołu ELT skończyła rajd dopiero na ósmym miejscu. Drugi w rywalizacji był jej zespołowy kolega Ludwik Tomović, który kontrolował pozycję po początkowej euforii na ziemiach teutońskich. U siebie, w Sclavinii nie zaryzykował. Rywalizacja na niższych pozycjach toczyła się niemalże do samego końca. Ostatecznie na najniższym stopniu podium stanął Andrzej Fryderyk. I tym sposobem oba kraje goszczące nas podczas rajdu miały swoich przedstawicieli w pierwszej „trójce”. Tuż za podium uplasowała się pierwsza w tym rajdzie kobieta, Natalia von Lichtenstein. Chodzą słuchy, że gdyby Teutonka bardziej skupiła się na prowadzeniu pojazdu zamiast wybierać sobie odpowiednią partię na męża, to stanęła by na „pudle”.
Warto także nadmienić próby „ataku” na pozycję samego Romańskiego, które ostatecznie się nie udały, ale rywalizację z młodszym z Orańskich-Nassau, Moritzem czy z Wielkim Szychą, von Tellerem, a już w szczególności z rodakiem zwycięzcy, ik Ruthem, zapamiętamy na długo…
Nagród ile zgarnął triumfator nie sposób wymienić, ale uhonorwanie pierwszej trójki, tym razem, nie statuetką, ale medalami na pewno było dla wszystkich zainteresowanych bardzo wzruszające… W imieniu organiatorów redakcja pragnie podziękować wszystkim sponsorom za hojne nagrody pieniężne i rzeczowe…
Lancia Lambda S.1 znów okazała się najbardziej niezawodna. ZS Neuer Ufer z Romańskim w składzie okazał sie najlepszy. Co ciekawe nie ma on partnera w drużynie, co zapewniało by mu dodatkowe plusy w rywalizacji indywidualnej, jak i drużynowej. Specjaliści już zastanawiają się czy będzie on nadal jeździł w pojedynkę czy jednak ktoś dołączy do tego wspaniałego rajdowca.
Wracając do zmagań rajdowych, w pierwszej dziesiątce znaleźli się także Gruner z Monarchii Austro-Węgierskiej, który okazał się najlepszy z naszych rodaków. Jechał jednak zachowawczo. Tempa dotrzymywał mu Skarlandczyk w Pangardzie Petrowicz-Catalan i ostatecznie na mecie znalazł się tuż za nim. Dalej to już kolejny „cekista”, nasza Duma Węgier, Targersdorfi Borisz… Stawkę w „dziesiątce” uzupełniła Joanna Izabela z ELT, Moritz von Oranien-Nassau w swojej Skodzie oraz Arkadiusz von Witcher, zjawiwszy się w punkcie zgłoszeń na 30 minut przed startem rajdu…Tak, dokładnie! Organizatorzy dopuścili jednak jego DaLeriana bezproblemowo.
Imprez towarzyszących rajdom, było co nie miara. Początkowo, tuż przed startem, mogliśmy podziwiać rozbawiające publiczność maskotki i piękne panie tzw. podprowadzające, które towarzyszyły kierowcom jeszcze przed pierwszym „podmuchem” szachownicy. Dalej było jeszcze ciekawiej, zabawy towarzyskie takie jak bingo, czy emisja i „walka” w Światowym Związku Filatelistycznym o znaczek wydany przez sclavińską pocztę…
Redaktor Gruner, w imieniu organizatorów, pragnie serdecznie podziękować wszystkim uczestnikom oraz osobom, które współtworzyły ten rajd, Rajd Lwa i Jednorożca, a mianowicie cesarzowej Teutonii,JCM Joannie Izabeli i Gubernatorowi Konfederacji Sclavińśkiej, JE Ludwikowi Tomović’owi za włożony trud w organizację przedsięwzięcia i nieocenioną pomoc, bez której rajd byłby mniej atrakcyjny dla postronnego widza i samych rajdowców…
Poniżej ostateczna klasyfikacja Rajdu Lwa i Jednorożca:
W klasyfikacji generalnej kierowców i zespołów spore przetasowania. Proszę zapoznać się z poniższym zestawieniem:
Artykuł przygotował : HWG