Uczniowie czas do szkoły! Niektórzy się cieszą(ta mniejsza część), ale całkiem spora grupa ze łzami w oczach wraca by usłyszeć dzwonek na lekcję. I to głównie dla nich dzisiejsze wydanie poświęcamy na żarty o szkole. Może to spowoduje, że chętniej ruszycie z plecakami na plecach i to bez spóźnień. 😉
Dyrektor szkoły przechodzi korytarzem obok klasy, z której słychać straszny wrzask. Wpada, łapie za rękaw najgłośniej wrzeszczącego, wyciąga go na korytarz i stawia w kącie. Po chwili z klasy wychodzi kolejnych trzech młodzianów, którzy pytają:
– Czy możemy już iść do domu?
– A z jakiej racji?
– No… przecież skoro nasz nowy pan od matematyki stoi w kącie, to chyba lekcji nie będzie, prawda?
—————
Przed szkołą stoi młody Herman i jego kolega Bauer:
– Masz, pal. – mówi ten pierwszy
– Nie, ja nie palę. – pada odpowiedź
– No masz.
– Nie no, naprawdę…
– No masz, bo nauczyciel poczuje od ciebie palinkę.
—————
Czym różni się uczeń dobry od złego?
Złego leją rodzice, dobrego – koledzy.
—————
Feldwebel Herman pyta syna:
– Co robiliście dziś na matematyce, Albrechcie?
– Szukaliśmy wspólnego mianownika.
Senior nie może się nadziwić:
– Coś podobnego! Kiedy ja byłem w szkole, też szukaliśmy wspólnego mianownika! Że też nikt go do tej pory nie znalazł…
—————
Feldwebel Herman posłał syna do szkoły muzycznej. Po kilku tygodniach spotyka się z nauczycielem: – Pana syn nie powinien chodzić na lekcje gry na skrzypcach. On nie ma za grosz słuchu – mówi nauczyciel.
Herman oburzony odpowiada:
– On nie ma słuchać, on ma grać.
—————
Na egzaminie znudzony profesor mówi do Hermana juniora:
– Zadam tylko jedno pytanie wyciągające. Jak pan odpowie to pan zdał, jeśli nie – to dwója. Ile liści jest na tym drzewie za oknem?
– 3487 – odpowiada bez zająknięcia Albrecht.
– Jak pan to policzył? – pyta zdumiony profesor.
– A to już, panie profesorze, jest drugie pytanie.
REDAKCJA SCHWARZ-GELB ŻYCZY WSZYSTKIM UCZNIOM WSZELKIEJ POMYŚLNOŚCI W NOWYM ROKU SZKOLNYM
Historię feldwebela Hermana wyszukał i przygotował dla Państwa Heinz-Werner Grüner.