W nocy z piątku 12 na sobotę 13 czerwca, po wielodniowym pobycie w szpitalu, zmarł Marek, znany w świecie mikronacji jako Andream von Salza, kardynał Rotrii, Wielki Mistrz Zakonu NMP, a co najważniejsze, człowiek pełen pasji; prywatnie Brat JCKW Andrew von Habsburga.
An meine Völker. Népeimhez.
Do moich Ludów. Do moich przyjaciół.
Drodzy. Zapewne już wszyscy wiecie o niewyobrażalnej tragedii, jaka spotkała naszego drogiego Przyjaciela, Andrzeja. Mowa niniejsza ukazuje się dziś dopiero, ale zapewniam, nie wynika to z braku szacunku do Zmarłego i jego Rodziny; jest wręcz przeciwnie. Przez ostatnich kilka dni zachowywałem milczenie z dwóch powodów:
Po pierwsze, zwyczajnie nie wiedziałem co mógłbym powiedzieć.
Wiem jaki to niewiarygodny ból stracić kogoś bliskiego, i doskonale zdaję sobie sprawę z faktu, że nie ma zupełnie nic co człowiek postronny, choćby najbardziej życzliwy, mógłby powiedzieć w takiej sytuacji; wszystkie słowa otuchy i pociechy zdają się jak pył na wietrze w obliczu tragedii tego wymiaru, w momencie kiedy cały nasz świat gwałtownie rozpada się na dwie odrębne zupełnie części – teraz i wtedy. Dlatego też zamiast pociechy, elegii, trenu czy poematu, oferuję Ci Andrzeju tylko te słowa:
Gdybyś czegokolwiek potrzebował, gdybym tylko mógł cokolwiek dla Ciebie zrobić, wystarczy słowo. Masz mój numer, dzwoń o każdej porze dnia i nocy.
Wierzę zresztą głęboko, że obietnicę tę składam nie tylko w swoim imieniu, ale w imieniu nas wszystkich tu zebranych. Wszak jak podkreślałem nie raz, przede wszystkim jesteśmy społecznością, a w dalszej kolejności dopiero mikronacją, forum czy jakkolwiek nazwać tę naszą grę.
Po drugie zaś zastanawiałem się intensywnie nad tym, czy powinniśmy – a jeżeli, to jak- w warunkach wirtualnych starać się upamiętnić osobę Zmarłego.
W pierwszej chwili odwróciłem się od tego pomysłu zawstydzony – w końcu jak do powagi realnej śmierci mają się nasze, było nie było, zabawy na forach internetowych – po dłuższym jednak zastanowieniu doszedłęm do wniosku, że w tych okolicznościach nie tylko wypada, ale wręcz należy zareagować.
Skąd ta zmiana?
Marek, którego miałem zaszczyt podobnie jak Wy, poznać jako Andreama von Salzę, od wielu lat udzielał się aktywnie w Mikroświecie; głównie jako obywatel Rzeczypospolitej Obojga Narodów, kardynał Państwa Kościelnego Rotrii, ale także okazjonalnie w Monarchii, gdzie zapamiętamy go niewątpliwie z wielu inicjatyw dobroczynnych. Był aktywnym i zaangażowanym członkiem naszej społeczności, i ponad wszelką wątpliwość zasługuje na to, aby nasza społeczność go uczciła i upamiętniła.
Dlatego też, z dniem 17 czerwca 2020 roku, postanawiam:
- Ogłosić żałobę na terenie wszystkich Krajów Koronnych, terytoriów zamorskich i pozostałych krain pod moim panowaniem, do dnia 13 lipca bieżącego roku.
- Nakazuję, aby w tym czasie wszystkie urzędy administracji centralnej jak i władz krajowych, placówki wojskowe i twierdze, ambasady i placówki dyplomatyczne, okręty marynarki wojennej jak i handlowej, etc., etc., miały flagi i bandery opuszczone do połowy masztu.
- Nakazuję, aby w ostatnim dniu żałoby, 13 lipca, punktualnie w południe, wszystkie świątynie biły w dzwony, a okręty Kriegsmarine oddały salwę z dział, aby uczcić pamięć Herr Andreama von Salzy.
- Jako Wielki Mistrz Orderów: Franciszka Józefa, Leopolda oraz Korony Żelaznej, nakazuję aby w tym czasie insygnia tych odznaczeń noszono przepasane kirem.
- Jako Senior rodu Habsburgów Lotaryńskich, Cesarz Austrii, Apostolski Król Węgier, etc., etc., postanawiam pośmiertnie odznaczyć Herr Andreama von Salzę Orderem Złotego Runa, jak również przyjąć go w poczet członków mego Rodu, oraz wynieść do godności Arcyksięcia Monarchii Austro-Węgierskiej. Tym samym nakazuję, aby wszystkie organy władzy mi podległej, mówiąc o Nim nie tytułowały Go inaczej, niż Jego Cesarska i Królewska Wysokość Andream von Salza, Arcyksiążę Austrii.
Wierzę, iż taką formę uhonorowania pamięci Marka uznasz, miły Andrzeju, za godną.
Na koniec zaś tej Mowy Tronowej pozwolę sobie zaapelować do wszystkich wierzących w naszej społeczności o modlitwę tak w intencji Zmarłego, jak i tych których tu pozostawił; niewierzących zaś o chwilę refleksji nad życiem i spuścizną Marka, oraz nad tym jak możemy wesprzeć Andrzeja.
Nie dlatego najsmutniejszy jest zgon, że wraz z nim wszystko się kończy, lecz dlatego, że po nim nic się nie zaczyna.
Tadeusz Kotarbiński
/-/F. L. I, i.r, m.p.
Wiedeń, 17 czerwca