Wiedeń | 24. April |
Wczorajsza defilada wojskowa, która odbyła się w stolicy Monarchii dla uczczenia piętnastej rocznicy istnienia wirtualnych Austro-Węgier zgromadziła prawdziwe tłumy!
Doprawdy, niezwykłą radość w sercu każdego naddunajskiego partyjoty wywoływać musiał ten widok — zarówno widok doborowych oddziałów najlepszej armii znanego świata, kroczących dziarsko i rytmicznie w blasku popołudniowego, wiosennego słońca, jakoby jedną wolą napędzanych, jak i widok mieszkanek i mieszkańców Wiednia, którzy tak licznie wylegli na bulwary i ulice swego miasta, czy też poddanych Najjaśniejszego Pana, którzy przybyli tego dnia do Wiednia ze wszystkich stron Monarchii, od Balatonu po Pragę i od Alp aż po Lwów, aby w dniu tego wyjątkowego jubileuszu okazać Tronowi swą niewzruszoną miłość i oddanie!
Ach, szanowni Czytelnicy, kto nie był wczoraj w Wiedniu i na własnej skórze nie doświadczył tej atmosfery, podniosłej, a jednocześnie przesyconej radością, temu żadne słowa nie będą w stanie oddać tego co się działo!
Ach, gdyby zacząć opisywać wszystkie te widoki! Stołeczne mieszczki rzucające maszerującym junakom kwiaty pod nogi, ojców unoszących swe dzieci wysoko w ramionach, aby mogły ujrzeć tę paradę, jakiej od lat w Wiedniu nie widziano — ba, w całej Austrii nawet! I ten głos dzwonów i kurantów z wszystkich wierz kościelnych, które wraz się rozdzwoniły w chwili gdy czoło kolumny dotarło do trybuny na ktorej Najjaśniejszy Pan odbierał defiladę, z dłonią uniesioną aby oddać honory, i z twarzą opromienioną dobrotliwym uśmiechem! I te zapachy, ach, zapach świeżo pieczonego chleba, którym piekarze wiedeńscy obdzielali zgromadzonych (wbrew podłym paszkwilom liczac sobie zań tyle co nic!)! Ach, powiadam Ci, czytelniczko, zapewniam Cię, czytelniku, gdybym miał całe święto wczorajsze opisać, to na łamach naszych miejsca by nie stanęło!
Jedno wszak jest pewne – kogo doznania te ominęły, ten ma czego żałować, bo jak Monarchia długa i szeroka, takie radosne świętowanie prędko się nie powtórzy…