TYLKO U NAS!
Były Monarcha przerywa milczenie
Red.:Wasza Cesarska i Królewska Wysokość! Powrót Waszej Wysokości do Wiednia celem wyrażenia poparcia dla regenta Kłopockiego po jakże dramatycznym, półrocznym ataku realiozy z pewnością zaskoczył wielu mieszkańców. Jakie motywacje za nim stoją?
Franciszek Józef von Habsburg: Panie Redaktorze – proszę mi wierzyć, mnie także zaskoczył. Nie ukrywam, że mimo realiozy dochodziły mnie słuchy o wydarzeniach w Monarchii, głównie dzięki Panu von Lichtenstein (za co mu ogromnie dziękuję!). Bardzo skłaniałem się ku wyjściu łatwiejszemu – udawaniu Surmeńczyka, jak mawiają w Galicji. Uważałem, że – nawet za cenę infamii – nie powinienem się już pojawiać w życiu publicznym, że tak będzie lepiej dla wszystkich. Wtedy jednak zrozumiałem, że wypada zamknąć za sobą drzwi – nie będę już zasiadać na tronie, nie mam na to siły, chęci, czasu ani zapału. Nie mam też już tej wiedzy, którą miałem kiedyś. W czasie mojego ostatniego panowania nie miałem pojęcia, gdzie znajduje się większość nowych państw, które proponowały nawiązanie stosunków; wypadłem z obiegu intryg, sojuszy, klik. To nie służy Monarchii.
R: A jednak zdecydował się Wasza Wysokość nie tylko powrócić, ale stanąć w blasku fleszy.
FJH: Nie przesadzajmy – zrobienie tego, co powinienem był zrobić już dawno (i co oszczędziłoby wielu kłopotów), to nie jest powrót, a tym bardziej stanięcie w blasku fleszy. Nie oczekiwałbym, że będę tak aktywny, jak po mojej pierwszej abdykacji, a już na pewno nie będzie to aktywność permanentna. Póki co zadeklarowałem swoje poparcie dla Jego Wysokości Regenta, o ile w ogóle moje poparcie będzie miało jakiekolwiek znaczenie. Pobocznie ponowiłem też zaproszenie dla Austriaków i Węgrów do odwiedzenia Pragi, w której aktualnie mieszkam w życiu realnym. To nie jest stworzenie imperium prasowego, rozpoczęcie działalności klubu żeglarskiego czy reinkarnacja Austro-Daimlera.
R: Powiedział Wasza Wysokość, że był informowany o wydarzeniach w Monarchii, zapewne również o próbie oderwania Chorwacji przez Leszka van der Fryssau, który obwołał się „królem Tomisławem II”. Co Wasza Wysokość sądzi o niedawnych posunięciach Regenta w tej sprawie? Mam tu na myśli głównie powołanie generała von Groec na Szefa Sztabu oraz rozkaz pełnowymiarowej inwazji C. i K. Sił Zbrojnych na Chorwację, Slawonię i Dalmację.
FJH: Mogę je tylko poprzeć. Myślę, że gen. von Groec to właściwa osoba na stanowisku szefa sztabu (a przy tym zasłużona na wielu innych polach), a pilnowanie porządku w granicach Monarchii jest jednym z zadań naszej sławnej armii. Pragnę mu też podziękować tutaj za odwagę rozpoczęcia głosowania nad stwierdzeniem opróżnienia tronu. Natomiast Leszek van der Fryssau jest niewątpliwie człowiekiem zdolnym do pobudzenia aktywności na pewien, niestety niezbyt długi czas, zwykle zresztą dość destrukcyjnie. W czasie ostatniego mego panowania odniosłem także wrażenie, że po krótkotrwałym okresie aktywności, polegającym niezwykle często na biegunce legislacyjno-tytułowej, oczekuje często hiperambitnie uznania swych rzekomych zdobyczy, a w razie niepowodzenia staje się agresywny. Obwołanie się królem Tomisławem II to ten sam trend.
Kiedyś, dawno temu, po mikroświecie krążyło takie powiedzenie, że z byciem wielkim tak, że jeżeli człowiek musi na każdym kroku podkreślać swą wielkość, to ma ona mierne podstawy.
Franz Joseph von Habsburg
R: A co Wasza Wysokość sądzi o innej decyzji regenta, która wzbudziła kontrowersje nie tylko w kraju – o jednostronnym i bezwarunkowym uznaniu suwerenności Monderii, która oderwała się od Elderlandu po zmianie na tamtejszym tronie? JKW Karolina Aleksandra, Królowa Seniorka Dreamlandu i Elderlandu zasugerowała na sarmackim forum wprost, że to decyzja personalna, spowodowana „chęcią aby dopiec von Wittowi”.
Myślę, że chęć, by dopiec von Wittowi, wielu opisałoby jako nadzwyczaj szlachetną, mości redaktorze, ale w gruncie rzeczy nie jest tak istotna. Od kilku lat Monarchia nie miała ochoty sąsiadować w Ostii przede wszystkim z terytoriami zamorskimi, od tego przecież zaczął się cały spór – nie chcieliśmy być pół-kolonialnym kontynentem z wpływami obcych mocarstw. O ile Sarmacja posiadająca niegdyś Trizondal nie broniła za wszelką cenę prawa do współdecydowania o sprawach regionu, to już Wspólnota Korony Ebruzów miała zdecydowanie inne podejście, co w Wiedniu nie budziło pozytywnych emocji. Odsunięcie Elderlandu jako państwa zamorskiego z Ostii moim zdaniem leży w interesie Monarchii i całego kontynentu, pragnę też przypomnieć że Hanssia stała się równoprawną stolicą Elderlandu tylko po to, by państwo to mogło wysyłać przedstawicieli na Kongres Orientyki, co może pachnieć przedmiotowym traktowaniem. Oczywiście życzę także niepodległemu Elderlandowi, by znalazł swą drogę, na początek poprzez powołanie do życia witryn internetowych państwa, albowiem w chwili obecnej nie możemy nawet poznać oświadczeń władz Królestwa. Trochę to przypomina stronę-widmo Udzielnego Księstwa Zakonu Templariuszy, o której poza władcą wiedziała tylko królowa Samundy, nieprawdaż?
R: Mogą się nasunąć takie skojarzenia, to fakt. Chociaż nie jestem pewien, czy większość z naszych czytelników pamięta UKZT.
A propos Wspólnoty Korony Erbuzów, o której chyba można już mówić w czasie przeszłym… Jak Wasza Wysokość ocenia skandal który wybuchł w ostatnich dniach w Dreamlandzie w związku z uznaniem wspomnianego Daniela von Witt za persona non grata przez MSZ z poparciem JKM Alfreda, mimo posiadania przezeń dreamlandzkiego obywatelstwa, i wydarzenia które nastąpiły bezpośrednio potem, tj. petycję dwanaściorga obywateli sprzeciwiającą się temu posunięciu i dymisję premiera Chamberlaina?
FJH: Zaskoczę Pana, ale – oczywiście po niezwykle powierzchownym zapoznaniu się z tematem – uważam, że stosowanie ustawy o dyplomacji w taki sposób nie było właściwe, choć nie podjąłbym się oceny działań władz obcego państwa. Jestem w mikroświecie z przerwami od 2005 roku, więc oczywiście zdaję sobie sprawę, że czasem po prostu trzeba się „pozbyć trutnia”, który utrudnia wszystkim innym zabawę w mikronacje. Stąd właśnie w Austro-Węgrzech mamy instytucję uzasadnionych działań żandarmeryjnych, która jednak przewiduje odwołanie do sądu, co jest o wiele uczciwsze. Gdybym był poddanym dreamlandzkim, to pewnie nie przepadałbym za Danielem von Wittem, ale jednocześnie sprzeciwiłbym się tak niegodnemu działaniu. Na szczęście jestem poddanym austriackim i mogę tylko przyklasnąć działaniom żandarmeryjnym.
R: Odnośnie działań żandarmeryjnych, chyba nie uciekniemy od tego tematu. Czy naprawdę, z ręką na sercu, uważa Wasza Wysokość że Kłopocki jest najlepszym kandydatem do tronu Cesarskiego i Królewskiego? Jest to wszak człowiek znany z częstych, a na pewno gwałtownych ataków realiozy, a co więcej, można się spotkać z oskarżeniami wobec niego o nadużywanie uprawnień administracyjnych oraz ogólny despotyzm.
FJH: Z realiozą sobie nie poradzimy. Jesteśmy państwem wirtualnym, zabawą. Nie musimy nabijać statystyk, z nikim się nie ścigamy. Z całą pewnością nie są to zresztą tak silne i długie ataki, jak moje. O to jestem więc spokojny. Co do despotyzmu… Niech mi Pan Redaktor będzie łaskaw wskazać autorów oskarżeń o nadużywanie uprawnień oraz ogólny despotyzm nad Dunajem. Są tacy u nas, czy tylko cudzoziemcy? Nie wydaje mi się. Przeciwnie, myślę że przyda się w Monarchii osoba, która – w przeciwieństwie do mnie – potrafi zdecydowanie bardziej stanowczo sprzeciwić się pewnym praktykom.
R: Jako że czas Waszej Wysokości jest niezwykle cenny, zapytam tylko na koniec – czy korzystając z okazji pragnąłby Wasza Cesarska i Królewska Wysokość przekazać coś naszym czytelnikom w kraju i za granicą?
FJH: Cóż mogę rzec czytelnikom… Mogę tylko zaapelować o powstrzymanie zniechęcenia – nie zawsze musimy być najaktywniejsi i najwięksi. Mikronacje są bardzo niszowym zainteresowaniem i czasem nasze umysły będą zapełnione nowymi ideami, niczym umysły przedstawicieli wiedeńskiej secesji, a czasem znudzone, niczym w jakimś kółku poetyckim w niewielkim miasteczku z dworcem bez torów gdzieś w dalekiej Galicji. Austro-Węgry, pomimo wielu perturbacji, nadal trwają, nadal nie obrzucamy się błotem, nadal nie jesteśmy zgryźliwymi marudami. Wykorzystajmy to – twórzmy, działajmy, albo czasem tylko się przyglądajmy. Robimy to dla siebie nawzajem i będę szczęśliwy, jeżeli Monarchia nadal będzie przynosić radość swym obywatelom. A ja sam… pewnie będę się pojawiał, już jako emeryt
Dziękuję za spotkanie, Wasza Wysokość, i udanych wakacji życzę!
Naszych czytelników zaś zapraszam do lektury innego wywiadu, tym razem w prasie zagranicznej:
.