Miroslav Barbarez, dnia 14-ego marca 2016 r.
Po kryzysie, który sparaliżował całą Monarchię Austro-Węgier, wszyscy obywatele i obywatelki Naddunajskiej Monarchii, bez względu na wiek, narodowość, wyznanie, zawód czy status społeczny, ramię w ramię przyczyniają się do ponownego rozkwitu Naszej Ojczyzny. Podobnie, oczywiście, dzieje się w Bośni i Hercegowinie.
Od największych miast, takich jak Sarajevo, Banja Luka czy Tuzla, aż po najmniejsze i najbardziej zaniedbane wsie, mieszkańcy żwawo i ochoczo przystępują do pracy. Urzędy państwowe i samorządowe powoli odzyskują swoją dawną świetność, coraz bardziej przybliżając się do stanu używalności. Szkoły wszystkich poziomów, zakłady produkcyjne każdego rodzaju przemysłu, świątynie wszystkich wyznań pną się powoli ku niebu, wydostając się spod czeluści niebytu, zwyciężając w odwiecznej wojnie z marazmem, obojętnością i beznadzieją na rzecz solidarności, rozwoju i braterstwa.
Cała kraina staje się świadkiem niesamowitych scen, stawiających w jak najlepszym świetle wszystkich mieszkańców BiH. Przede wszystkim, ludzie zaczęli się na powrót organizować. Wizja wspólnego celu połączyła ze sobą zwaśnione rodziny i pogodziła sąsiadów, od wieków ze sobą skłóconych. Jeden z naszych czytelników z górskiej wsi Brić ta opisuje zdarzenie które, według niego, nie miało prawa się zdarzyć:
– Mam siedemdziesiąt osiem wiosen, prawie nigdy wsi nie opuszczałem, zatem tym baczniej konflikt obserwowałem między domami Ahmedoviciów i Emiroviciów, który bez mała dwieście lat już ma od owiec, które skubały trawę nie na tym co trzeba pastwisku, jako jeszcze, gdym małym urwipołciem był, mój pradziad Selim opowiadał, niech mu Allach w raju błogosławi – pisze we wstępie Mirza Ćorbanović. Kryzys Monarchii, siłą rzeczy również Bośni i Hercegowiny, spowodował jednak, że stare animozje poszły w niepamięć: sąsiedzi wzajemnie pomagali sobie w odbudowie stodół i obór, zaś całą akcję uczcili kilkoma butelkami rakiji. Jednak to, co zdarzyło się dalej, przerosło jakiekolwiek wyobrażenia. Seniorzy rodów zdecydowali się bowiem na pomoc nie tylko w odbudowie meczetu w Travniku, ale też, niemalże za jednym zamachem, współorganizowali odbudowę świątyń katolickich, prawosławnych i żydowskich. Kiedy zaś wszystko się zakończyło, do Travnika zjechali się mieszkańcy wszystkich wsi leżących w promieniu 30 km od miasta na wielkie, ekumeniczne przyjęcie. – Ja też tam byłem, i Państwo Szanowni uwierzą, miałbym ja co opowiadać, gdybym ze śliwowicą nie przesadził, co mi umysł zamroczyła. Na Proroka, nigdym takiej nie pił! – kończy swój list Pan Ćorbanović.
Jedność przejawia się także w aspekcie społecznym. Przy odbudowie Sarajevskiej Fabryki Papierosów swój pot i znój po równo dzieliły wszystkie osoby związane z zakładem: pracownicy fizyczni wespół z działem logistycznym, dystrybucyjnym, marketingowym i finansowym, a także dyrekcją, zarządem i najważniejszymi akcjonariuszami z takim samym zaangażowaniem i trudem wznosiła na powrót przedsiębiorstwo, zatrudniające 2000 pracowników z Sarajeva i okolic.
Jak wytłumaczyć fenomen kolektywnego zaangażowania Bośniaków w dzieło odbudowy? O komentarz poprosiliśmy prof. Dušana Jovanovicia, kierownika Zakładu Psychologii Społecznej przy Wydziale Psychologii Uniwersytetu Wielkiego w Wiedniu, także Bośniaka.
– Składają się na to trzy główne elementy. Po pierwsze, Bośnia od zawsze wyróżniała się na tle Monarchii Austro-Węgier pod wieloma względami: politycznym, bowiem wedle Ugody, art. 92 ust. 1 „Bośnię i Hercegowinę uznaje się za wspólny kraj anektowany”, a zatem, nie będąc częścią ani Przed- ani Zalitawii, nie posiada również swojej autonomii; gospodarczym, bowiem to tam jest największy wskaźnik ubóstwa w całej Monarchii, to tam struktura gospodarcza w największym stopniu oparta jest na rolnictwie, to tam jest najsłabiej rozwinięty przemysł; społecznym, bowiem to tam społeczeństwo jest najgorzej wykształcone, to tam jest największa mozaika religijna w skali całych Austro-Węgier; nie należy też zapominać o czynnikach zewnętrznych, które utrudniają życie Bośniakom, takim jak radioaktywne burze, które zdarzają się w momencie, gdy front atmosferyczny przechodzi tam znad Pustkowi Winków. Po połączeniu tych wszystkich zmiennych, w społeczeństwie bośniackim wytworzyło się pewne specyficzne zapatrywanie na rzeczywistość, polegające na maksymalnym zawierzeniu się własnym możliwościom oraz samodzielnej poprawie egzystencji, nie czekając na działania władz w Wiedniu i Budapeszcie. Zamiast czekać na interwencję z centrum, przechodzą do działania samodzielnego, co przynosi lepsze lub gorsze skutki.
– Po drugie – kontynuuje profesor – pomimo rzeczonych wcześniej różnic na tle religijnym, społeczeństwo bośniackie od zawsze darzyło się wzajemnym, acz ostrożnym, zaufaniem. Jest to charakterystyczne szczególne wśród ludności wiejskiej, gdzie chrześcijanie, muzułmanie i żydzi współżyli ze sobą od wieków. Mając inne zapatrywania na kwestię zbawienia duszy, woleli oni organizować swoje życie głównie w ramach swojej grupy religijnej, w każdym przypadku niezwykle ekskluzywnej, przez co w ramach każdej z religii wytworzył się monolit. To wzmacniało ich konserwatyzm oraz szacunek do tradycyjnych wartości. Wiedząc jednocześnie, że innowiercy także kultywują stare zwyczaje i idee, nie dążyli do solidarności z nimi, ale akceptowali ich obecność. Wiedzieli, z kim mają do czynienia i dawało im to poczucie stabilizacji, bowiem lepiej jest zawsze mieć do czynienia z czymś obcym, ale względnie dobrze znanym, niż z niewiadomą im siłą.
– Po trzecie wreszcie – ciągnie uczony – mamy ostatnio do czynienia z wytworzeniem się wśród liberalnej części ludności bośniackiej zaczątków społeczeństwa obywatelskiego, czego symbolem było powołanie kilka miesięcy temu Inicjatywy Samopomoc przez Pana Borbanovicia. Z jednej strony, liberalni Bośniacy, głównie młodzi mieszkańcy większych miast, nie zgadzali się na zakonserwowanie, zapeklowanie życia społecznego w Bośni, ale z drugiej strony, co jest fenomenem na tle ośrodków miejskich Monarchii, w większości zachowali wiarę swoich przodków. W Inicjatywie wspólnie działają prawosławni, katolicy, muzułmanie i żydzi, w zarządzie ruchu jest także jeden mormon. Są tam także ateiści i agnostycy, jednak w większości są oni pochodzenia niemieckiego czy węgierskiego. Mamy zatem do czynienia z wytworzeniem w BiH-u specyficznej formy miejskiego liberalizmu, opartego na idei zrównoważonego rozwoju, tolerancji i ekologii, z podejściem proinnowacyjnym, ale jednocześnie nie zarzucającym tradycyjnych wartości, działającym wespół z religią, a nie przeciwko niej. Dlatego też idee Inicjatywy Samopomoc zaczynają docierać także na bośniacką wieś.
Patrząc na coraz więcej bośniackich budynków, wydobywających się spod gruzów, oraz na coraz większą ilość zmęczonych, utrudzonych, ale też szczęśliwych obywateli Bośni i Hercegowiny, możemy z całą pewnością żywić nadzieję na dalsze trwanie tego pięknego snu społecznego zaangażowania i solidarności, rozlewającego się na całą Monarchię. Pięknego jak Bośnia i Hercegowina. Pięknego jak Austro-Węgry.