Riccardo von Rotberg | 21. 10. 2010
Szanowni Państwo!
W ostatnim czasie doszło po raz kolejny do sytuacji, w której faktyczni wygrani w wyborach powszechnych zostają odsunięci od sprawowania władzy. Narody powierzyły służbę Monarchii Austro-Węgier Partii Liberalnej, co nie ulega wątpliwości. Po trzech miesiącach obijania się i lenistwa, do władzy znowu dochodzi Porozumienie Obywatelskie sprzymierzone z Victorio Mortuusem. Dlaczego? Bo żądza władzy i prywata jest silniejsza niż interes społeczny. Premierem wybierają osobę, która od wielu miesięcy pełni funkcję Prezesa Sądu Najwyższego i wypełnia ten urząd z należytą powagą oraz sumiennością. Co tu dużo kryć, takiego Prezesa Sądu Najwyższego ze świeczką szukać. To jednak nie przeszkodziło grupie awanturników, by zepsuć sprawnie funkcjonujący aparat sądownictwa najwyższego do własnych celów. Prywatne żale, animozje i wrogość rozpoczęły wczoraj proces psucia państwa!
Proszę Państwa!
To bezprecedensowe wydarzenie w historii Monarchii, które będzie miało swoje skutki w przyszłości. Już jutro podejmę stosowne kroki, by Premier Simon zrezygnował z jednego z zajmowanych stanowisk. Nie można bowiem zajmować stanowisk, które wzajemnie się kontrolują w demokratycznym państwie. Chyba, że obecni rządzący chcą z tej demokracji zrezygnować. Wtedy Liberalna Partia Austro-Węgier zostanie postawiona w stan koniecznej obrony Monarchii. Dlatego wzywam z tego miejsca Premiera Vidora Simona do rezygnacji z zajmowanego stanowiska Prezesa Sądu Najwyższego. Niedopuszczalnym jest sprawowanie kontroli nad swoją działalnością! Nie ważne czy to trwać będzie 30 dni czy 7. Ważny jest sam fakt. Jeśli dopuścimy do tego, to co będzie w przyszłości? Apeluję również do Jego Cesarskiego i Królewskiego Majestatu o odpowiednią reakcję na zajścia, jakie miały miejsce w trakcie ostatnich dni. Najwyższa władza sądownicza i wykonawcza nie może być w ręku jednej osoby! To podważanie zasad demokracji!
Austriacy, Węgrzy, Polacy, Czesi, Chorwaci i Inne Narody Monarchii!
Obecna ekipa rządząca na czele z byłymi premierami Mortuusem i Szücsem codziennie atakuje członków Liberalnej Partii Austro-Węgier. Nie trzeba chyba przypominać wielu haniebnych wypowiedzi, które padły z ich słów. Zrobię to, gdyby ktoś miał jakiekolwiek wątpliwości: „jest Pan kretynem i idiotą w jednym”, „znów nasz kochany Prezesik i jego szajeczka mają jakieś teoryjki spiskowe”, „rządy Pana von Rotberga były raczej klapą”, „KAŻDY członek ZP jest lepszy od von Badena”, „trzeba było niewiarygodnego tupetu by zrobić półanalfabetę Przewodniczącym ZP”, „pierdoli Pan farmazony”, i tak dalej. Nie mam wątpliwości, że te wszystkie wypowiedzi zmierzają do podważenia wiarygodności oraz wyeliminowania z życia politycznego mojej osoby oraz członków Liberalnej Partii Austro-Węgier. Ludzie wypowiadający te słowa zasiądą w Rządzie Jego Cesarskiej i Królewskiej Mości. Wstyd dla Państwa! Wstyd dla Monarchy! Język debaty publicznej w Monarchii sięgnął już nie bruku a rynsztoka! Jest to tym bardziej przykre, że słowa te padają z ust osób, a przynajmniej jednej, którą zaliczałem do grona przyjaciół. Jakże się myliłem. Jeśli mój rząd był klapą, to jak nazwać to, co wcześniej powołał do życia również Pan Mortuus? Przypomnę tylko, że to za czasów mojego rządu (w okresie jednego miesiąca) uchwalono siedem ustaw, w tym tą dotyczącą banku, budżetu i centralnej administracji rządowej. Dzisiaj widać, że do władzy dorwała grupa kolesi, którzy widzą tylko swój interes, pomijając przy tym to, co najważniejsze – Monarchię Naddunajską!
Obywatele i mieszkańcy ziemi Austrii i Węgier!
Nie ma nadziei! Nie ma możliwości! Nie ma żadnych szans, by nowi, młodzi, zdolni i utalentowani politycy i specjaliści mogli spróbować swoich sił w rządzeniu krajem. Dlaczego? Bo nie mają doświadczenia! Ma je tylko grupa wzajemnie się wybierająca. Premier wybiera premiera, a tych dwóch wybiera następnego, który już nim był i oficjalnie zrezygnował z uprawiania czynnej polityki. Nic zatem dziwnego, że brak nam młodej krwi. Świeżego oddechu. A przede wszystkim – zmiany pokoleniowej! Od ponad 3 lat rządzą ci sami ludzie. To szczelny hermetyczny układ, którego nie sposób przerwać. PaĽdziernikowe wybory, wygrała partia z programem, pomysłami i zapleczem by to zmienić. Nic to jednak nie dało. Podczas rozmów o koalicji Porozumienie Obywatelskie początkowo nie potrafiło określić swojego programu, mówiąc o bliżej nieokreślonych zmianach informatycznych, do których rząd nie ma uprawnień oraz o pomysłach na politykę militarną, które wydawały się być autorskim pomysłem Pana Jorga (swoją drogą bardzo dobrym). PóĽniej PO zrobiło wszystko, by do koalicji nie doszło. My jako Liberalna Partia Austro-Węgier wykazaliśmy się odpowiedzialnością za kraj. Szukaliśmy najszerszego porozumienia wśród ludzi Monarchii. Na niewiele się to zdało. Zostaliśmy oskarżeni, że wykorzystujemy swoją pozycję w rozmowach, pod pretekstem wzmianki, że jeśli się nie da doprowadzić do koalicji LPAW-PO, to zwrócimy się z prośbą o poparcie do premiera Mortuusa. Niestety pod fałszywymi oskarżeniami, zostaliśmy uznani za ludzi żądnych władzy. Każdy racjonalnie myślący człowiek, zauważyłby, że lepszego kandydata na stanowisko ministra spraw zagranicznych niż Pan Mortuus na razie nie ma. Więc tak czy inaczej rozmowa z nim byłaby konieczna. Ale każdy widzi to co chce widzieć…
Drodzy mieszkańcy!
Prawda na temat rozmów koalicyjnych jest taka, że to PO żądało najpierw stanowisk, a póĽniej rozmów o programie. Chciałem by była to kolejność odwrotna. Niestety w rozmowy o programie wplątywały się wątki o stanowiskach, nowych ministerstwach, kadrach. Członkowie PO jawnie postulowali swoje osoby na dane stanowiska, co było delikatnie mówiąc faux pas. Działania LPAW zawsze zmierzały i zmierzać będą do tego, by uzyskać jak najszerszą zgodę. Dzisiaj jednak proponowane nam wejście w skład rządu, które zaczęło się od stanowisk, a nie od programu, nie może zostać przyjęte. Uważamy, że Rząd Premiera Simona, niepotrzebnie byłby narażony na wewnętrzne spory, kłótnie, które do niczego by się nie przyczyniły, a LPAW byłaby de facto siłą roboczą tego gabinetu, bo drugi koalicjant nie potrafi jasno przedstawić swojego programu, opierając się na pustych hasłach w statucie. Pomijam już sam fakt, że wybór Prezesa Sądu Najwyższego, bez rezygnacji ze stanowiska jest czymś niedopuszczalnym w demokratycznym państwie. Wstyd i hańba dla Monarchii!
Wzywam wszystkich mieszkańców i obywateli, którzy czują się odpowiedzialni za ten kraj, za tą Monarchię, za dziś i jutro, by otwarcie wyrazili swój sprzeciw wobec osób popierających rząd, który powstanie wbrew woli społeczeństwa, którzy wykorzystują swoje prywatne pozycje i zasługi do niszczenia kraju, jego pozycji, demokracji.