Miklos Vay | 20. 09. 2008
Dziś, w godzinach porannych doszło do zdarzenia, które zapadnie w pamięć na wiele następnych lat. Wiele pokoleń będzie wspominać haniebną zbrodnię dokonaną w Innsbrucku. W czasie, gdy Jej Cesarska i Królewska Mość odwiedzała stolicę Tyrolu, z wiwatującego tłumu wybiegł nagle człowiek z pistoletem. Oddał trzy śmiertelne strzały w głowę Najjaśniejszej Pani Elżbiety. Naprzeciwko mordercy wybiegli żołnierze naszej dzielnej armii, którzy rozpoczęli pościg za nim. Pomimo niezwykłych jak na człowieka zdolności biegania, mężni żołnierze dopadli go. Zbrodniarz jednak zdołał zabić jednego z naszych. Podczas pojmania wyciągnął z buta nóż i odciął głowę. Pamięć walecznego wojaka będzie zachowana po wsze czasy, w szczególności dlatego, że po ścięciu jego głowa wykrzykiwała hasła patriotyczne we wszystkich językach Monarchii.
Ów człowiek nie miał przy sobie żadnych dokumentów, z relacji świadków wiemy jednak, że krzyczał pewne niecenzuralne pozdrowienie używane często w krajach socjalistycznych. (chodzi o „Wypier.dalać!”) Jak wykazało błyskawicznie przeprowadzone śledztwo, zamachowiec przedostał się do Austro-Węgier z Surmenii korzystając z faktu, iż z uwagi na przyjaźń między naszymi krajami nasza straż graniczna nie zwróciła uwagi na nieznajomego turystę przejeżdżającego zdradziecko przez pokojowo nastawiony kraj naszego sojusznika.
Redakcja informuje, że w najbliższych dniach poznamy wyniki szczegółowego śledztwa.