Victorio Mortuus | 26. 06. 2008
Na wstępie chciałbym zaspokoić ciekawość kilku zapewne nadgorliwych i poinformować: tak, nie popieram dotychczasowej działalności obecnego rządu i tak, jestem przeciwnikiem Rotrii. Nie chwaliłem jej i nie byłem wielkim sojusznikiem, na co zaświadczyć może obecny Patriarcha Państwa Kościelnego. No to jeżeli wyjaśnienia mamy już za sobą, przejdę do meritum.
Jak już wszyscy zauważyli, a zwrot ten stał się niemalże jak obowiązkowe rozpoczęcie każdego artykułu prasowego, ” ostatnio wiele kontrowersji budzi próba zerwania Umowy o stosunkach dyplomatycznych, błędnie nazywanej Konkordatem, pomiędzy Monarchią Austro-Węgier a Państwem Kościelnym Rotria”, tu dziękuje Panu Vay’owi, że napisał to za mnie a ja mogłem w sposób bezczelny skopiować. Otóż w kwestii wyjaśnienia, gdyż jam autorem konkordatu jest. Umowa o stosunkach dyplomatycznych zyskała prawomocnie wraz z podpisaniem dokumentu nazwę „konkordatu”, bo czymże konkordat jest? Jest to, cytując za słownikiem, „układ pomiędzy Stolicą Apostolską (a Rotrią taką się nazywa- przyp. aut.) a państwem, regulujący stanowisko prawne Kościoła w danym państwie”. Ponadto dokument ten w swej nazwie oficjalnej nazywał się konkordatem. To tyle mojej prawnej arogancji, przechodząc do sedna tych męczeńskich przemyśleń.
Rotria krzyczy, rząd się śmieje, a Monarcha śpi – krótki opis całej sytuacji. Może zacznijmy od początku. Członkowie tego jakże wspaniałego gabinetu w kółko jak mantrę powtarzają, że reformy będą, ustawy są, ale spieszyć się nie chcą. Być może jest to i prawda, tego nie wie nikt, kto dostępu do ministerialnych szuflad nie ma, jednak problemem całej tej sytuacji nie jest to, że rząd ustaw nie chce pokazać, lecz to, że rząd nie robi nic, co by wprowadzić jakąkolwiek ustawę pomogło. Premier lekceważy niepisane prawa i prezentuje parlamentowi expose godne najwyższego pożałowania. Ze smutkiem muszę tu zaznaczyć, iż czytając to jakże wciągające przemówienie, zacząłem się zastanawiać nad stanem zdrowia szefa naszego, tfu! ich, rządu. W ogóle całość tego gabinetu zdaje się być jakby wielce uniesiona i odizolowana od społeczeństwa. Informacji żadnych nikt tu nie uzyska, sam próbowałem wiele razy, zaś jeżeli chodzi o kulturę…No cóż, nie mnie oceniać kto z jakiego domu pochodzi, niewątpliwie tym prokuratura zajmie się dogłębnie. Mimo tego wszystkiego, tych wszystkich swoich złotych planów i cudownych zapewnień, rząd nie pomaga ani sobie, ani swoim członkom w późniejszej karierze politycznej w tym kraju. Niewątpliwie reformy są potrzebne, pytanie tylko, czy jakakolwiek reforma będzie w stanie zmazać tak ogromną rysę na wizerunku członków tego rządu? Śmiem powątpiewać, mimo to czekam na zmiany.
A nawiązując do Rotrii….Rotria była zawsze tylko odskocznią dla niespełnionych politycznych ambicji ważnych w przeszłości, lub jeszcze niezauważonych, ludzi. Nie są to ludzie wysokiej klasy, co możemy zaobserwować po zachowaniach tychże polityków, jednak czegóż możemy oczekiwać? To tylko Rotria. Niewielki kraj z wielkimi ambicjami. Jak by tak porównywać imperialne ambicje Sarmacji i Rotrii, to ciekawe która byłaby większa? No cóż, nie pora na to. Tak więc co ja…..a tak! Czego oczekiwać po Rotrii? Pewnym jest, że ludzie idą tam, bo tam łatwiej o władzę, jednak czy w ten sposób Rotria spełnia kryteria które sama sobie postawiła? Argumentacja „zerwania konkordatu”, w moim przekonaniu, jest niewątpliwie słuszna, bo trzeba było aż „drugiej afery konkordatowej” by wielcy kardynałowie zdecydowali się na jakieś kroki ewangeliazcyjne. Jednak czy cel uświęca środki? Jeżeli tak, to nie w tym wypadku. Jak wówczas można wytłumaczyć nieznajomość u Premiera i członków jego gabinetu praw fundamentalnych? Jest to doskonały przykład wskazujący na jakość klasy politycznej w Monarchii. Swoją drogą…Klasę też mają polityczne elity Rotrii. Klasę, albo odwagę, bo jedno drugiemu się nie równa, gdyż nie znam innego, poza Panem Rutelheldem, premiera jakiegokolwiek rządu, który by publicznie i jawnie obrażał premiera innego kraju. Tylko czy to jest plus czy minus tego kraju? Moim zdaniem Patriarcha powinien przyłożyć większą wagę do tego, kto kim się staje w jego państwie.
A skoro juz jesteśmy przy Patriarsze…Gdzież podziewa się nasz Monarcha? Czyżby wziął urlop? Podejrzewam, że zdrowotny, gdyż funkcja p.o. Ministra Wojny jest zapewne bardzo męcząca i na pewno niebezpieczna. Na tyle, że nie może on reagować w takich sytuacjach, jakie dzieją się w kraju i trzeba aż skandalu międzynarodowego, by ktokolwiek się tym zajął…
Kończąc ten przydługi i nudnawy wywód – zmian nie ma i nie widać by w ogóle były, „politycy” stają się klaunami, a polityka zagraniczna zabawką w rękach nieumiejętnych i nieobeznanych, młodocianych i nieprzygotowanych do wysokiej roli jaką piastują w państwie osób. Czyż to nie jest powtórka z rozrywki? A sądziłem, że nie będę wzorem do naśladowania.
VM